Rzecz o nas samych.
Często zastanawiam się nad sensem istnienia nas, ludzi, jednostek. Dlaczego tak ważne jest by być jednostką wybitną. To jedno, ale jak wygląda nasz stereotyp? A może inaczej- idąc dalej- jak powinien wyglądać cel naszego życia?
Otóż wg mnie odpowiedź jest jedna, oczywista, prosta, banalna choć często…. nieosiągalna.
Pomijam kwestie materialne;
Żyjemy po to by… Kurwa… kochać!
Kochamy rodziców bo dzięki nim jesteśmy, kochamy Boga bo on nas stworzył- jakkolwiek się nazywa, zwracamy się z miłością do „NAJ” kiedy czujemy się słabi i.. poszukujemy MIŁOŚCI, drugiej pary „mnie” by móc się rozwijać, dzielić uczuciem, szczęściem i zwyczajnie- widzieć więcej!….
I tego jestem pewny, nic, co nie ma głębszej wartości – nie jest niczym niezwykłym, ani seks z piękną kobietą jeśli uczucia brak, ani skok z bungee jeśli tego skoku nikt nie widzi…
Jakże to proste i smutne.
Co więc robić? „Proszę księdza, jak żyć?”, „Wódko, pozwól żyć”? – tak! MY CHCEMY być szczęśliwymi ludźmi i nawet jak mówimy NIE! Czekamy na pomoc, na sygnał, znak z.. skądkolwiek by ZAUWAŻYĆ swój cel…
Apeluję więc: BY WZIĄĆ swoje ŻYCIE w SWOJE ręce i nie czekać, nie szlochać, nie płakać z bezsilności, ale owszem, dotknąć dna, BY MÓC się ODBIĆ mocniej niż kiedykolwiek i zacząć ŻYĆ!
Nie bój się krzyczeć gdy z czymś się nie zgadzasz, nie bój się bić nawet pierwszy raz, nie bój się kochać gdy nigdy nie kochałeś. Nie bój się Żyć bo to ono dla Ciebie jest i czeka…
Na Twój ruch, żołnierski okrzyk NAPRZÓD!
Do dzieła….